środa, 12 stycznia 2011

60.

coś - najlepsze słowo na określenie relacji między nimi.


nie chciałabym tego przegrać. tego czegoś, co nazywa się 'życiem'. chciałabym będąc już na samej mecie uśmiechnąć się. nie żałować zupełnie niczego. jak sobie to wyobrażam? nie chciałabym umrzeć na śmierć. wolałabym chorować na jakieś coś na co jeszcze nie wynaleziono leku niż tak pospolicie ze starości się wykańczać. chciałabym leżąc w szpitalu trzymać za rękę tą jedną, jedyną osobę. chciałabym żeby wtedy ze mną była. niekoniecznie musi być to jakiś frajer. lepiej, gdyby był to ktoś, kto zna Cię lepiej, niż własna matka, choć na ogół matki nas w ogóle nie znają. ktoś, kto jest przy Tobie 24 h dziennie, nie tylko sporadycznie. ktoś, komu nie musisz mówić, co się stało, bo on doskonale wie. a wyczyta to chociażby z drgania powiek. wracając do tego, o czym miałam pisać - chciałabym zostawić po sobie coś więcej, niż tylko miejsce na cmentarzu. chciałabym, żeby gdy ktoś patrzył na moje zdjęcia - uśmiechał się. mimo wszystko nie chciałabym, żeby ludzie źle mnie pamiętali. tak wiem, minie jeszcze mnóstwo czasu, zanim ktokolwiek mi powie ile mi go zostało, ale.. leżąc wieczorem w łóżku jest się w stanie wymyślić wiele rzeczy. niekoniecznie pozytywnych. tak, jest źle.

4 komentarze: