piątek, 31 grudnia 2010

czterdzieści pięć / zdania o niczym.

wczoraj w nocy zaczęłam w myślach układać to, co tu napiszę. na stoprocent nie będzie to wyglądało tak, jak chcę. ten rok był przewagą czekania. na wszystko. ciągle tylko dwa słowa w głowie. 'kurwa' i 'cierpliwości'. co zrozumiałam? wiele. nie można mieć nic na 'ot tak'. trzeba sobie na to zapracować. przyjaźni nie ma na pstryknięcie palcem. czyjeś zaufanie można stracić szybciej, niż się tego ktokolwiek spodziewa. kurwa, zuzia, jebać to, że poznałam Cię w tamtym roku, bo gdyby nie Ty nie przeszłabym przez większość tego piekła. pamiętasz? obie przechodziłyśmy przez to samo. przez ten jebany syf, którego żałuję do dziś. czasu nie da się cofnąć, a szkoda. boże, Angela, Ciebie poznałam w tym roku. gdyby nie to moje +20 konto gdyby nie 10 kwietnia, jezu, nawet nie myślę co by było, gdybym Cię przy sobie nie miała. byłaś zawsze, gdy tylko mogłaś. pamiętam moje 'buu' moje odchyły, na które reagujesz pytaniem, czy coś ćpałam. pomogłaś mi w tylu rzeczach, że no o ja. nie ogarniam tego, jak człowiek z drugiego końca świata może być taki kochany. Misiu, kurwa, jesteś kretynem, idiotą i nie wiem co jeszcze, no ale kurwa. na serjo nie ogarniam, czemu za każdym razem Cię nie ma. wiem, że strasznie trudno pojąć, że jest się dla kogoś ważnym, ale.. no zrozum to. to boli. ten fakt, że już nigdy nie powiesz ' Kajmejku, karmel geju to ja' nic, kompletnie. ale pierdole, znajdę Cię, zobaczysz. Lusiek, cwelu mamy chore akcje co prawda, uwielbiasz mówić, że ja jednak głupia jestem, co prawda ale Cie kurde mam, co prawda :D nie spędzimy tego sylwestra razem, co prawda, ale 00:00 i dzwonię z życzeniami kurde XD.
pamiętam początek wakacji. zaczęło się 'rozstaniem'. czyli zakończeniem tego, co dłużej nie miałoby sensu. na początku i owszem byłam zła. ale potem? potem zrozumiałam że nic się nie kleiło. i nikomu nie chciało się tego kleić. w sumie.. nie było czym. właśnie dzięki temu gadamy teraz z dziewczynami. przekonałyśmy sie do siebie. jeszcze rok temu wyśmiałybyśmy perspektywy siedzenia razem na przerwie, a teraz to już jakby przyzwyczajenie. jestem na prawdę chora, skoro przeszkadza mi to, że jesteście. właśnie uświadomiłam sobie, że w tym roku przez moje życie przewinęła się masa ludzi. ale ja, jak to ja nie potrafiłam tego docenić. traciłam jedno po drugim. a przecież miałam wybór. do tej pory żałuję, co wybrałam. byłoby inaczej. zaraz na początku roku dziadek był w szpitalu. i dobija mnie fakt, że gdyby nie ja to.. nie, dobra nie myślmy o tym. moja 'przygoda z fotografią' (haha) zaczęła się również w tym roku. ale nadal cykam dla cykania. 
na następny rok życzę sobie dystansu do wszystkiego, lustrzanki na urodziny (haha, taaato ;>), mniej rozczarowań, tatuś, nie pal tyle, dziadek zdrowiej, tomek zmądrzej, misiu wróć, siusia bądź szczęśliwa, angela dałnie nie zostawiaj mnie, hubert ogarnij się.

środa, 29 grudnia 2010

czterdzieści cztery.

siemasz ziomuś, jestem pro. hahaha, po wczorajszym wieczorze to mi jebie całkowicie. boże, więcej na tego czata, nie wejdę jea. ojaojaoja mati z ' do dzwonka ' nas kocha. ofc mnie i zuzie :D ' karmelka i zuzia kochamy was ' no przy tym padłam, o jezu. do teraz mnie brzuch od śmiechu boli. jaaaaa.
dzięki Tomek, że zapomniałeś założyć hasła do laptopa : ) to bardzo miłe z Twojej strony. siedziałam przez godzinę i słuchałam wszystkiego po kolei. jeśli dzisiaj nie wrócisz, to obejrzę jakieś filmy, aczkolwiek pewnie masz tylko ' biker boyz '. wstałam po 11 i mam tak zajebisty humor, że o em dżi : o

tęsknię? to za mało powiedziane, żeby wyrazić, jak bardzo mi Cię brakuje.



wtorek, 28 grudnia 2010

czterdzieści trzy.



multum subkultur, to świat nas zmusza do buntu.

przygryzłam sobie wargę, jest lepiej, jest pro, jestem pro :D zaraz pójdę sobie spać. oja, chce 15 luty *_*


czterdzieści dwa.

wczoraj leżałam i centralnie przemyślałam sobie wszystko. wyciągnęłam schizofreniczne wnioski, teraz się sama ich boję. ale ej, tak będzie lepiej. przechodzi mi. sama się sobie dziwię. nawet nie wiecie, jakie głupoty człowiek jest w stanie sobie wmówić. a najgorsze jest to, że zaczyna potem w to wierzyć. chciałabym mieć wyjebane, ale jednak nie potrafię. boże, powinnam sobie codziennie na ręce pisać 'ogarnij sie'. pewnie i tak by nie pomogło. wczoraj zjadłam tylko dwa cukierki i kawałek ohydnej czekolady, fu. dzisiaj tylko gripex - nospa - gripex - nospa. padam.

hejterzy nie przeszliby kilometra w moich butach.

+ klik w zdjęcie bo 'lepiej' wygląda.

poniedziałek, 27 grudnia 2010

czterdzieści jeden.

jezu, moja głowa : o moje nogi : o od 9:00 do 15:00 śpiewanie kolęd i łażenie od domu do domu. bez kurtki, rękawiczek = mrrrr, bezcenne. gardło mnie boli, a głowa pewnie zaraz mi z szyi odpadnie i poturla się pod drzwi, mhm. nieważne, że będę chora. wstaje 7: coś i myślę 'ej, zadzwonie do Anki, powiem żebyśmy nie szły, bo nas głowa boli i nie pójdziemy. 'idziesz na kolędę?' 'no, a ty?' 'też.' ale o 15:00 humor autentycznie mi się poprawił, gdy doliczyliśmy do 900 zł XD pewnie na wycieczkę żadną i tak nie pojedziemy, mniejsza. 
/ jak ja się dziwnie czuję. naprawdę. chce wyjść z domu, wrócić za jakieś dziesięć lat. nie wiem właściwie po co. ale wracając do tego, że dziwnie się czuje to dobrze wiem, czemu. i tego się właśnie boję. że znów kurwa wróci to samo, że kurwa wrócisz Ty.

niedziela, 26 grudnia 2010

czterdzieści.

zaczynamy maraton bez snu. nocka w szpitalu, padam na ryj, nieważne. spałam jakieś dwie godziny, nieważne. jeżdżenie krzesłem obrotowym po korytarzu, dobre. gadanie do windy, lepsze. zła jestem. nie wiem na kogo, nie wiem na co, nie wiem czemu, nie wiem nic w sumie. ja pierdole, my chodzimy po kolędzie dzisiaj, czy jutro? bo nie wiem, czy zaspałam, czy nie. ej, Lusiek, wyślij mi na którą i gdzie się spotykamy, bo już nie pamiętam :D kolęd słucham na open fm, no pojebało mnie chyba. byłam u babci, najadłam się mandarynek, żeby znowu nie było, że 'ja mało jem'. pozdro. / jak to mnie wkurwia.



hit zimy 2010/2011? mieć złamane serce, a mówić, że ma się wyjebane.



sobota, 25 grudnia 2010

trzydzieści dziewięć.

wstałam. dzisiaj sobota, boże, na płacz mi się zbiera. nie wiem czemu. nigdy więcej myślenia o tym wszystkim przed snem, bo potem mam koszmary. proszę, niech mi się to więcej nie śni, błagam? wnerwia mnie wszystko. zmieniłabym wygląd bloga, ale pewnie ze złego na gorsze. do drugiej w nocy grałam w simsy, nie ma rzeczy niemożliwych. haha, zarabiam 490 simoleonów dziennie i jest słiiit. tak, zaczeło się przysyłanie mi życzeń, ale wszem i wobec informuję, że mam zablokowane konto, więc jeśli nawet chciałabym odpowiedzieć, to nie mam jak, fuck yea :D oooo, zaraz sobie trzasnę drzwiami, żeby mi użyło. oooo, kocham składać tomkowi życzenia, na co on mi odpowiada 'a w łeb nie chcesz?'. oooo, marzę o życzeniach sylwestrowych, oooo, mam schizy, oooo, pozdło.
tak właśnie wygląda notka o n i c z y m.

aaajć, na 12 do kościoła.

piątek, 24 grudnia 2010

trzydzieści osiem.

mrrrrr, a więc tak wyglądają najgorsze święta, mrrrr. bless ya.
nie mam swoich, a to kocham. nie wiem czemu.

czwartek, 23 grudnia 2010

trzydzieści siedem.

dzisiaj sprzątałam. i nie, wcale nie żartuję. a potem Janów. kupiłam buty, na których obcasie prawdopodobnie się nie zabiję, więc luuz. nie lubię świąt. nienawidzę ich. nawet Dundersztyc ich nienawidzi. no, zioomuś z niego :D obejrzałabym coś, ale nie chce mi się szukać jakiejkolwiek strony, potem męczyć się z odłączaniem i podłączaniem neta i tak dalej. czekam na sobotę. mam taką jebaną nadzieję, chociaż szansa na t o jest równie prawdopodobna jak to, że za minutę mikołaj wjebie mi kominem i przyniesie Cię w worku. ale ubzdurałam to sobie i jak zwykle = tak ma być. pozdrawiam pierniki, którymi jebie w całym domu.


mam diabła stróża, nie anioła








+ jak klikniesz na zdjęcie to dostaniesz pomidorówką.

środa, 22 grudnia 2010

trzydzieści sześć.

weźcie sobie te święta, ughr. w klasie jak zwykle roiło się od nieszczerych życzeń. życzyłam każdemu, żeby był tak fajny jak ja. jeah. niech mi ktoś wyjebie z życzeniami na święta, a zajebie -.- na nic więcej jak 'nawzajem' stać mnie nie będzie, tyle. nie mam siły, na nic. to, co się teraz dzieje to jest jakiś cyrk, boże, nie wyrabiam. ej, Lusiek, weź, skoczmy z 11 piętra : < pozdło szejset, yeah. jasełka? jezu, matko : o mniejsza. żadnych normalnych słit zdjęć nie mam, yeah. nie mieliśmy wigilii klasowej, bo mamy pro wychowawcę.
Ola, Wioleta :D



 to właśnie Ty dajesz mi siłę i dajesz mi wiarę.

poniedziałek, 20 grudnia 2010

trzydzieści pięć.














ludzie, patrzcie pod nogi, a nie co drugie z Was pod samochód wpada x.x żal mi tych zdjęć : ]

trzydzieści cztery.

anka, chuju, banie mi zryłaś : o teraz drzwi pewnie nie otworzę bo będę się zastanawiała, jaki to kod XD haha, obiecałam, więc no :
- jaki masz pamiętnik?
- no bo widzisz, ja mam patent. mam pamiętnik, dla niepoznaki zamknięty na cztery spusty i jeden zamek. ale w nim nie piszę. piszę na osobnych kartkach, a potem je palę. tylko nie mam jeszcze sposobu, żeby te kartki odzyskać.
- ja mam. pacz, spalasz te kartki i uruchamia się maszyna do złączania ich razem, tak że są spalone, ale jakby nie były. no i to się samo skleja, a potem w szafce obok pieca leżą te kartki i możesz je wyjąć.
- ale jak?
- no normalnie. otwierasz tą piecną szafkę, a klucz do szafki jest w szafce nad drzwiami.
- a klucz do szafki nad drzwiami jest w szafce pod podłogą.
- a klucz do szafki pod podłogą jest w szafce na klucze.
- a klucz do szafki na klucze jest w środku. żeby ją otworzyć, trzeba znaleźć klucz do okna.
- a klucz do okna jest za drzwiami.
- a żeby otworzyć drzwi trzeba otworzyć szafkę na fortepian.
- a żeby otworzyć szafkę na fortepian musimy wyjść oknem. a żeby wyjść oknem musimy otworzyć cztery zamki i osiem spustów.
- a klucz do zamków jest w szafce na kosmetyki.
- a klucz do..
- nieee! szafka na kosmetyki ma kod!
- 882?
- nie, ten jest do szafki na fortepian. naucz się wreszcie.
- to po co nam klucz?
- a czym drzwi otworzysz?
- szafką na fortepian.
- 27317, 6637, 29853.
- a wiesz że mam kod, który otwiera wszystkie szafki?
no mniej więcej XD a pamiętasz potem :
- jak tu weszłaś? tylnym wejściem?
- nie, szafka na fortepian.
boże, ułomie, kocham Cie XD

+ tekst renaty ' on mi tylko raz dobrze zrobił ' jebjebjeb.

niedziela, 19 grudnia 2010

trzydzieści trzy.

jeajea, karmel jea, zuzia jea, misiu nie jea, naprawdę niejea. mam słit tapetkę na telefoniku i chuj : ) nie no, okeeej, nie ogarniam póki co, że byłam taaaaak blisko, a mimo to zbyt daleko. znów będę żyć nadzieją, ale co mi tam. jezu, człowieku.
byłam dziś w kościele i of stałam przez całą mszę u spowiedzi. słit słit malinowa herbata granulowana <3 niesłit rosyjski, niesłit sprawdzian, niesłit skrzydła, niesłit misiu.

sobota, 18 grudnia 2010

trzydzieści dwa.

nie wiem, co o tym myśleć. światopoglądu mi to nie zmieniło, ale patrzę na to inaczej. i chyba zaczynam to rozumieć. kochaj kogo chcesz, wolny kraj. no ej.


 pomyśl chwilę, jak często tak się dzieje, że konkretnym chwilom w życiu nadajesz tytuły piosenek.

piątek, 17 grudnia 2010

trzydzieści jeden.

jestem taaaka zaspana, no pozdro. nie mam na nic siły tylko sobie z zainteresowaniem patrzę jak te klawisze się wciskają i podnoszą, bo to jest kurwa interesujące. nie wiem, co mi było w szkole. tak jakby miałam wszystkiego dość? odeszła mi ochota na wszystko, na sylwestra, którego spędzę w domu, na balkonie rycząc, jaki to ten rok był przejebany. pewnie jak zwykle w chuj postanowień, że o, zmienię się, będę inna, a tak na serio 2 stycznia mi przejdzie. na serio nie mam ochoty nigdzie iść. nie mam 'depresji' bo tego słowa nienawidzę. najlepiej to chciałabym spędzić te jebane święta u babci, i mieć toootalnie wyjebane. albo je całe przespać. wszystko jedno. byleby ich nie było. nienawidzę świąt. dla dzieciaków liczą się tylko prezenty i to, że mają wolne od szkoły. miła atmosfera - na siłę. i nie rozumiem, po kiego wszyscy ubierają choinkę? żeby ją za parę dni rozebrać? każdy wydaje kasę, żeby jakoś te święta wyglądały, a inni mogli sobie zarobić. bless.


ej, głupku, nawet mnie nie denerwuj, masz tam wrócić, olej go. wiem, że to boli, w końcu miałam to samo, ale uwierz, w końcu i Tobie i jemu przejdzie. a pamiętasz ile razem przeszłyśmy? tak, to tylko internet, ale Wy tego nie ogarniecie. i na żadną wymianę nie jedziesz, nienienie. i tak mieszkasz pod niemiecką granicą, a toż to za daleko jest. i dziękuję za to, że jesteś. każdy ma dziwne dni, dlatego c z a s e m się kłócimy, ale to nie ważne. liczy sie to, że potrafimy na nowo ze sobą rozmawiać. tak jak było teraz. nie widzę żadnej różnicy. tak, jakbyśmy się w ogóle nie kłóciły. od dwóch lat się ze mną męczysz. booże, jak to szybko leci. no i kurde kocham Cię <3


rap jest zły? to jaki jest terroryzm?

czwartek, 16 grudnia 2010

trzydzieści.

ooooł. jaki przypał, robić zdjęcia telefonem, ale szaaaal, no ale :D jebać. nasza choinka najlepsza, chociażby nie wiem co XD
słit foć w bombce z Wioletą, a jak XD

Justyna, Iwona, Ola.

beata, Kinga, Justyna :D


Justyna, Kinga, Iwona, beata, Wioleta, Dorota, Szczuru



nasza PRO choinka

nasza PRO choinka + ninja orange.

środa, 15 grudnia 2010

dwadzieścia dziewięć.

to naprawdę chore że trzymałam dziś za Ciebie kciuki? chociaz wolałabym Ci dać kopa w dupę. na szczęście oczywiście.
no ale, miała być słit notka, wiadomo dla kogo, no wiec ekhm:
od kiedy pojawiłaś się w moim życiu, coś się ewidentnie zmieniło. zaczęłam inaczej patrzeć na świat, miał on wiele więcej kolorów. nie dostrzegałam problemów, zawsze starałam się dostrzegać pozytywne strony. nauczyłaś mnie, jak to jest, gdy Ci na kimś zależy. i już nawet wybaczyłam Ci to, że zabrałaś mi Siembiego chociaż moje serce nadal ubolewa. ale ja Ci wybaczyłam. bo miłość wybacza wiele rzeczy. a to, to była chwila słabości. bo przecież wiem, że Twoje malutkie serduszko mogę mieć tylko ja, a do mojego masz wstęp tylko Ty. to takie słodkie. i nie ważne, że ludzie inaczej nas traktują i postrzegają, bo my.. my mamy siebie, dziękuję Ci za to <3 kocham Cię. Wioleto :D


wtorek, 14 grudnia 2010

dwadzieścia osiem.

jestem ciekawa dzisiejszych zdjęć. no, miałam słitaśne towarzystwo, ha ha ha. pewnie standardowo FEJSPALM. tekst kukiego 'palnij se fote.' też dobry. dzięki szczur, że od jakichś pięciu minut mogę dopiero normalnie oddychać. moje żebra pewnie nie są całe, no ale. dobre, ej, leżę sobie w tej szatni, nie wstawałam, każdy się patrzy co mi jest a Wioleta "Kaśka.. hał hał..?" boże, Ty masz niepokolei kurde XD Lusiek też ma dałna, no ale. pamiętasz z czego śmiałyśmy przez cały polski? :D
- a gdzie leszek?
- na studia zdaje.
ejejeje, albo "z czym do ludzi?! z motyką na księżyc?!"
no wweeee, jakoś wytrzymam te trzy semestry, potem już jebie ich wszystkich <3 żadnych solo koled nie będę śpiewać, proszę pana : ] || jak się Dionizy z Ekfadorem dogadują, no ej :D jeden szczeka, drugi na niego parska, haha XD

a niedziele są na tęsknoty.


















































































poniedziałek, 13 grudnia 2010

dwadzieścia siedem.

niechcemisienic, jeajeajea. boże, ludzie, nie ogarniam was, pozdło. jutro zdjęcia w szkole, fajnie że się dziś dowiedziałam, no ale. jutro mi skrzydła przychodzą. jutro kartkówka z matmy, jebać to, tradycyjnie :D miałam tu o czymś napisać, zapomniałam. dzień bez kartkówki z chemii stracony, więc no. wylałam sobie wodę na balkon, żeby mi się sople zrobiły, no ja :D tak w ogóle to Was kocham <3
miałam napisać, że po świętach jedziem w nożną na Krzemień, przejebać <cwaniak2>


trzeba zacisnąć zęby, pozwolić, żeby kilka łez poleciało po policzkach i jakoś wytrzymać do 25 czerwca.






niedziela, 12 grudnia 2010

dwadzieścia sześć.



pierwsze, które zrobiłam, jak odebrałam go z naprawy :D tzn. Tomek odebrał, tzn. nieważne. napisałam jednoaktówkę o węglu, brawo ja. nauczyłam się prawie z biologii, brawo ja. przetłumaczyłam tekst z inglisz brawo ja. no grggrgrgr. nienawidzę niedziel. za bardzo dziwnie mi się kojarzą, prawda? chciałabym, nie chciałabym. chciałabym, nie chciałabym. no i tak bez przerwy.


zanim zrozumiała teorię, zabiła ją praktyka.


sobota, 11 grudnia 2010

dwadzieścia pięć.

jaaa, nawet nie pytajcie, co to jest bo nie jestem Wam w stanie wytłumaczyć :D wyprzedzając Wasze pytania, tak jestem normalna, poziom cukru we krwi jest prawie w normie, a głowa mnie nie boli. to powyższe coś jest z drugiego lipca. a drugiego lipca nie zamieniłabym za nic. 36386821 tak na wszelki wypadek, jeżeli jakimś cudem to czytasz. pamiętam wszystko. pamiętam nawet, że 24 czerwca widziałam spadającą gwiazdę, poszłam spać jakoś po drugiej, rano padał deszcz, a pierwszą piosenką, którą w tamtym dniu usłyszałam była "Airplanes." a drugiego lipca siedziałam w przedziale 22:00 - 03:coś na balkonie. tak po prostu. ze słuchawkami i prawie gorącą herbatą. 9 lipca - odchodzę od komputera 23:coś, chciałam położyć się na łóżku, lecz w nie nie trafiłam. to wszystko wraca. wiem, że nie tak to miało wyglądać. ludzie kochają nas zostawiać. kochają też wracać. ale nie w moim przypadku. mój przypadek jest dziwnym przypadkiem.



po prostu próbowała być szczęśliwa.



dwadzieścia cztery.

nie wierzę, że zmusiłam się do posprzątania pokoju. oszechofe kapuczino s łyszeczkom ( może łyszkom ) nutelli - pyżne <3 zaczęłam robić notatki z biologii, chociaż pewnie i tak położymy z Luśkiem książkę na krzesełku :D wczoraj do połnocy słuchałam rmf maxxx i radia maryja, jezu, schizy XD jaak mi się nic nie chce. mam zamówione skrzydełka, iiipiiipiiip. ej, w sumie to przydadzą się też do zdjęć ;> wieczorem będę usuwała zdjęcia, jeezu. ostatnim razem usunęłam ok. dwóch tysięcy, chociaż i tak nie wiem skąd ich tyle miałam :D


- babciu, widziałaś może moje tabletki z napisem LSD?
- pierdol tabletki, widziałaś tego smoka w kuchni?!


czwartek, 9 grudnia 2010

dwadzieścia trzy.

było na fotoblogu, no, nieważne. haha, sprawdzian na historii, na którym dobrze napisałam może z jedno pytanie też dobra rzecz. haha, tak wioleta, ten crom coś tam to był " taki pan, co brał udział w sławetnej rewolucji i chodził ubrany jak zakonnica " :D no, lubimy we dwie robić z siebie idiotki na korytarzu, a jak <cwaniak2> dalej mi to "hał, hał, hał. ał ał ał" po głowie chodzi, ej XD więcej na wuefie się nie pokaże, nie za to dzisiejsze ważenie, nienienie, nie ma tak. XD tylko jutro i czilałtujemy *.* ooo, plany na sylwestra :D




dziś widzisz skutki, ale nie pamiętasz przyczyn.

środa, 8 grudnia 2010

dwadzieścia dwa.



ja, Rafał, Wioleta, Szczur. jeezu, na historii patologia. tak, justyna, peja to piosenkarka, no, proopsy
jak nam zajebiście projekt wyszedł, ej *_* Bartek, weź sie kurwa ogarnij : o XD 
oddddddychaj. no. nie, nie, wcale nie czuję się tak jak zwykle. nie wcale nie chce, żeby było tak, jak kiedyś. no ja jeebie.


naubliżaj znajomym i poczuj się lepszy, 
bo te Twoje argumenty to brzmią jak kompleksy.


wtorek, 7 grudnia 2010

dwadzieścia jeden.

yeeep, dzisiaj siódmy. mhm. mam wyjebane, rób se co chcesz, zwracaj na siebie uwagę, proopsy : ]
chwała bogu, że Justyna i Kinga dzisiaj przed nami siedziały, to przynajmniej lekcje prześmiałyśmy XD "no, no czaje baze." jesuuu, Justyna, dałna masz :D
Kinga : będę scenarzystą. ale nie wiem czym się zajmuje.
Lusiek : no tymi takimi śmieciami na scenie.
* justyna się odwraca *
Lusiek : no co?
Justyna : no mówiłyście coś o śmieciach, to myślałam ze to do mnie.
jutro robimy projekt, haha, projekt, haha, my, haha, projekt, my, haha. 
pierdolę stracone szanse.