wtorek, 29 marca 2011

95.



w sumie to nie wiem czemu cokolwiek tu piszę, skoro jestem tu raz na ruski rok. pogodę mamy zajebistą, o taaak. bieganie z psem. fajki w 'naszej drodze' to jest toooo. męczę hajfi bandę nie wiem który raz. pamiętasz kiedy pierwszy raz puściłeś mi ich kawałek? tak, zajebiste i zajebiście ciężkie czasy, a mimo to wracam do nich praktycznie co noc. Ty zaczynałeś napierdalać sobie po kanałach, a ja zaczęłam się truć. do tej pory wszystko zmieniło się diametralnie. mimo, że wciąż tu jesteś a najlepsze jest to, że załatwiasz lewe zwolnienia tylko po to, by tu zostać. kurwa, mogłabym skakać ze szczęścia, gdyby nie to że nie mam powodu. uciekam od wszystkich problemów, znikam, wracam. z każdym zaciągnięciem zabijam się o 5 min. jak dłużej tak pójdzie, to nie dożyję wnuków. ej dobra, pasowałoby przestać. chyba jestem pojebana, chyba dalej Cię kocham. patologia? zasypiam przy morfinie.


sobota, 12 marca 2011

94.



nie wiem nawet po co to piszę, skoro nie wyjdzie tak, jakbym chciała. ale próbując to ogarnąć doszłam do wniosku, że uzależniłam się od rozmów z Tobą. nawet gdy nie piszemy o niczym sensownym, chociaż my nigdy nie piszemy o niczym sensownym, ale nawet wtedy jestem w stanie uśmiechnąć się pomimo tego, że z dnia na dzień wszystko wkurwia mnie coraz bardziej. różnimy się od siebie niesamowicie, w sumie jesteśmy całkiem innymi osobami, tak czy inaczej. ale zupełnie nic nie zmieni faktu, jak ważny dla mnie jesteś i jak bardzo Cię kocham. wiem, że to brzmi i wygląda w chuj sztucznie i wiem, ze wszystko wygląda tak, jakbym miała wyjebane na to, czy jesteś, czy żyjesz, czy ze mną piszesz czy nie, ale tak nie jest. jest odwrotnie chociaż nie umiem być z kimś i okazać mu tego, co do niego czuję. tak już jest i to się chyba nie zmieni. i przepraszam za to, że jestem aż taka dziwna i pojebana, że nie mogę tego docenić w sposób, który bym chciała. jedynym moim marzeniem jest chyba to, żeby się po prostu do Ciebie przytulic, nic więcej. ale ja zawsze miałam wygórowane ambicje. dzieli nas jakieś 70 km. z jednej strony nie jest to aż tak wiele, lepsze 70 niż 1200, prawie jak na wyciągnięcie ręki, a z drugiej strony jest to drugi koniec świata.

piątek, 4 marca 2011

93.


nie wiem jak to ująć, bo to wszystko się po prostu nie mieści w mojej małej, pustej głowie. świat stacza się na chamstwo a ja chyba razem z nim. powinnam ograniczyć przeklinanie i myśleć co mówię, a nie mówić co myślę. pierwszy raz chyba dostałam jasny przekaz, że kogoś zraniłam tym, czym powiedziałam chociaż nie zwracałam nawet najmniejszej uwagi na to, co mówię. od dawna byłam dziwna i pewnie będę jeszcze długo. i masa czasu minie zanim spróbuję naprawić to wszystko. albo nie mam odwagi nawet powiedzieć wprost, co mi leży, albo mówię zbyt wiele. coś się zjebało. miałam w was wszystkich oparcie, a teraz gdy już nie ma 'nas' czyli kilku osób, które do pewnego czasu dogadywały się wspaniałe nie ma i tej części mnie, która potrafiła się zwierzać pierwszej lepszej osobie. jedyny fakt, który mnie teraz cieszy to wybycie jak najszybciej i jak najdalej stąd. powinieneś tu chyba teraz być, powinieneś.

wtorek, 1 marca 2011

92.



dawno tu nie pisałam, ale w sumie piszę tu tylko i wyłącznie dla siebie. dołuje mnie wszystko, co wydarza się między 8:00 a 14:20. zacznijmy od tego, że pozerstwo się niesamowicie szerzy. to, czego się słucha powinno mieć się w sercu, a nie na wisiorkach od komunii. udowadnianie innym, że reprezentuje się dany 'styl' i robienie tego na siłę działa w odwrotną stronę. myślenie że jest się fajną i uważanie się za taką wcale nie czyni Cię lepszą. udawanie słodkiej idiotki nic Ci w życiu nie da. więc nie lansuj się tak tym wszystkim, bo inni odbierają to nieco inaczej, niż Ty. po drugie ludzie w mojej szkole są chyba najbardziej chamskimi, jakich znam. praktycznie z nikim nie da się pogadać normalnie, tak po prostu. każdy ma światopogląd, uważa że jest czymś w rodzaju epicentrum. znając moją klasę dzień po zakończeniu szkoły będziemy udawać, że się nie znamy, ale to zbyt piękne żeby było prawdziwe. po trzecie, co jest w sumie w ogóle nie związane ani ze szkołą, ani z tym co robię, czyli po prostu T y. nienawidzę czuć się tak jak teraz. myślami jesteś przy mnie centralnie wszędzie, a przed oczami mam tylko jedną datę, która jest tak niesprecyzowana jak data końca świata. tylko pozostaje coś, o czym kompletnie zapomniałam. zanim albo jeśli w ogóle moje plany dojdą do skutku trzeba się postarać, żeby niczego nie spierdolić. tak, jak zrobiłam to w moim życiu już setki razy. bo na tym zależy mi o wiele bardziej, co jest kompletnym paradoksem. nie wiem, czego od 'nas' oczekuję.

/ chciałabym, zbawiać świat i chyba zacznę od własnego podwórka.